Site icon Ostatnia Tawerna

Bardziej ludzki niż człowiek może być tylko jego wytwór – recenzja powieści „Możemy cię zbudować” Philipa K. Dicka

Niewielu jest twórców, którzy oddziaływaliby na zbiorową wyobraźnię w równym stopniu, co Philip Kindred Dick. Fantastyczne wizje zmarłego w 1982 r. pisarza wielokrotnie przenoszone były na większe i mniejsze ekrany – od kultowego Łowcy androidów Ridleya Scotta, przez Raport mniejszości Stevena Spielberga, na produkowanym na potrzeby platformy Amazon Prime Video Człowieka z Wysokiego Zamku kończąc. Możemy cię zbudować to mniej znana powieść autora, po którą – dzięki Domowi Wydawniczemu Rebis – po raz kolejny może sięgnąć również polski czytelnik.

Kim jesteś, człowieku?

Rok 1982. Louis Rosen i Maury Rock prowadzą niewielkie przedsiębiorstwo, sprzedając elektroniczne organy i klawikordy. Sprzedaż spada, a sami zainteresowani mają nieco większe ambicje, postanawiają zatem skonstruować sztucznego człowieka. Pierwsze prototypy przyjmują wizerunki postaci znanych z czasów wojny secesyjnej – prezydenta Abrahama Lincolna i jego doradcy, Edwina M. Stantona. Pomysłem interesuje się Sam Barrows – miliarder, pragnący wykorzystać owe symulakra do sprzedaży działek mieszkalnych na księżycu. Maszyny buntują się, powołując na swoje konstytucyjne prawa, a sam Rosen wydaje się powoli popadać w obłęd…

Możemy cię zbudować zawiera wiele elementów charakterystycznych dla prozy Dicka. Rzecz dzieje się w dystopijnej przyszłości (pierwsze wydanie powieści ukazało się w 1972 r.), w której społeczeństwo w ryzach utrzymuje Federalne Biuro Zdrowia Psychicznego. Obywatele poddawani są obowiązkowym badaniom psychiatrycznym, których wyniki determinują ich najbliższą przyszłość. To przejaw opresyjnego ustroju i kwitnącego totalitaryzmu, w tym przypadku jedynie subtelnie zasugerowanego. Charakterystyczny problem instytucjonalizacji i nadmiernej kontroli ustępuje tu wątkowi humanistycznemu; pierwsze skrzypce grają bowiem ludzie – zarówno ci realni, jak i mechaniczni.

Bardziej ludzcy niż ludzie

Cechą rozpoznawalną dobrej fantastyki jest to, w jaki sposób poprzez własną narrację odnosi się ona do zastanej w danym czasie rzeczywistości. Dick kontynuuje tradycję przemycania socjologicznego komentarza pomiędzy wierszami, konfrontując różne koncepcje postrzegania człowieczeństwa. Ludzie w wykreowanym przez niego świecie są w różny sposób złamani, wiedzeni przez prozaiczne instynkty, dla zysku gotowi zdeptać cokolwiek stanie na ich drodze. Chciałoby się powiedzieć: odczłowieczeni. Chciwi i amoralni, pozbawieni skrupułów bohaterowie w zestawieniu z poczciwymi humanoidami wydają się zupełnie… nieludzcy. Symulakra z kolei, choć przejawiające wiele cech wskazujących na pełne zrozumienie sytuacji, w jakiej się znalazły, traktowane są przezeń instrumentalnie, niczym niewolnicy (co nabiera zdecydowanie ironicznego wydźwięku, jeśli uświadomimy sobie, że to Abraham Lincoln w dużej mierze przyczynił się do zniesienia niewolnictwa i wyzwolenia czarnoskórych mieszkańców USA). Nasuwa się zatem pytanie od zawsze nurtujące autora – jakie jest znaczenie słowa „ludzki”? Co to znaczy być człowiekiem?

 Zrobić wszystko w imię chorej miłości

Warto zwrócić uwagę na wysoką estetykę najnowszego wydania. Powieść oprawiona jest w twardą, płótnopodobną okładkę, okrytą papierową obwolutą. Całość zdobią ilustracje uznanego polskiego artysty – Wojciecha Siudmaka, uznanego na całym świecie przedstawiciela nurtu realizmu fantastycznego. Niestety, w samym tekście wprawne oko może wyłapać pojedyncze literówki i błędy w korekcie. Cóż, zdarza się najlepszym.

Możemy cię zbudować to powieść reprezentatywna dla twórczości jednego z najciekawszych twórców fantastyki naukowej. Duszna, schizofreniczna, choć całkiem optymistyczna w swej wymowie może stanowić dobre uzupełnienie biblioteczki miłośników gatunku. Nie polecałabym jej jednak osobom, dla których byłby to pierwszy kontakt z prozą Philipa K. Dicka – w tym przypadku może okazać się niemalże zbyt hermetyczna, by zachęcić do dalszego zgłębiania meandrów wyobraźni pisarza. 

Nasza ocena: 7,2/10

Schizofreniczna i duszna, powieść reprezentatywna dla twórczości Philipa K. Dicka. Polecam ją raczej czytelnikom obytym z pisarzem – wydaje mi się zbyt hermetyczna, by móc przekonać niezdecydowanych.

Fabuła: 7/10
Bohterowie: 8/10
Styl: 7/10
Wydanie i korekta: 7/10
Exit mobile version