Najpopularniejszy komiks w PRL, Kapitan Żbik, skupiał się głównie na realistycznych historiach. Zdarzały się jednak tytuły, które obierały sobie fantastycznonaukową otoczkę. Już w trzeciej księdze swoich przygód szympans Tytus został kosmonautą. Zanim Kajko i Kokosz walczyli ze Zbójcerzami, Janusz Christa wymyślił Kajtka i Koko w kosmosie. Jednym z twórców tworzących w tej tematyce jest Zbigniew Kasprzak, którego dzieła zebrane wydał Egmont.
Napisałem pracę magisterską o polskich filmach science-fiction z okresu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. A jaką ty masz supermoc? OK, żarty na bok. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to raczej najniszowsza z nisz, jednak jest coś fascynującego w tym, że rodzimi filmowcy zabierali się za fantastycznonaukowe produkcje pomimo braku budżetu oraz odpowiedniego zaplecza technicznego. Jednocześnie moja wiedza na temat polskich komiksów o podobnej tematyce jest znikoma. Nie tyle przez brak dostępu do nich, co przez ich retro styl. Poza drobnymi wyjątkami, nie przepadam (z wyjątkami) za historiami obrazkowymi tworzonymi w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, ze względu na to, że posiadają one duże problemy z narracją i tempem. I z góry uprzedzam, Bogowie z Aquariusa nie są tutaj wyjątkiem.
8 w 1
Stare porzekadło mówi: „nie oceniaj komiksu po okładce”. Tym bardziej, jeśli rzeczona okładka wskazuje tylko jedną pozycję, a całość okazuje się antologią. A taki psikus zrobił Egmont, wydając przekrój polskich komiksów stworzonych przez Zbigniewa Kasprzaka. Tytułowi Bogowie z Aquariusa to zaledwie jeden z tytułów, jakie znaleźć można w środku. Dwuczęściowa historia skupia się na przybyszach z kosmosu (wyglądających jak zwyczajni Ziemianie), którzy pomagają jednemu z plemion dotrzeć do żyznych krain. Opowieść ta stanowi dziwną wariację mojżeszowego mitu połączoną z popularnymi wówczas koncepcjami Ericha von Dänikena o pozaziemskich początkach cywilizacji ludzkiej. Z kolei w Gościach z kosmosu i Zbuntowanej próżno szukać kosmitów, zamiast tego czytelnik dostaje historię meteorytu, który uszkodził łódź podwodną oraz starania światowego rządu, by ją zdezaktywować. Jeszcze inne klimaty przynoszą Hipotezy. Zagłada Atlantydy, w których pojawiają się aż dwie różne „możliwe” przyczyny zniszczenia starożytnej cywilizacji. W tomie znalazły się także krótsze formy: Regenerit, Człowiek bez twarzy i Exponat AX.
Made in PRL
Różnorodna tematyka poszczególnych elementów antologii jest jej największą zaletą. Jeśli ktoś spodziewa się tutaj propagandowych wtrętów, to się zawiedzie (?). Podobnie jak i w innych tytułach z tego okresu, nie ma tutaj mowy ani o Polakach, ani o Sowietach. Prezentowana przyszłość jest kosmopolityczna i pojawia się w niej „rząd światowy”, lecz wynika to z dość naiwnych oczekiwań wobec rzeczywistości (oraz pewnej linii programowej periodyków, w których oryginalnie komiksy się ukazywały). I to tyle.
Niestety narracja każdej z opowieści przejawia wszelkie grzechy epoki, w której powstały. Niektóre strony wypełnione są ścianami tekstu – jest go tak dużo, że prawie nie ma w nich miejsca na grafikę. Gdzie indziej pojawia się redundancja – słowa opisują dokładnie to samo, co widać na obrazku. Same scenariusze też pozostawiają wiele do życzenia. W Bogach i Gościach/Zbuntowanej ciężko wyróżnić głównego bohatera, co gorsza, charaktery wszystkich postaci są takie same. W Atlantydzie z kolei mamy postaci, które poznają się na jednej stronie, by na następnej pałać już do siebie wielką nieskończoną miłością. Na tym tle najciekawiej wypada Człowiek bez twarzy, składający się z kilku krótkich epizodów dotyczących reporterskiego śledztwa w poszukiwaniu futurystycznego Robin Hooda. W trakcie pogmatwanej fabuły bohaterowie co rusz skaczą z planety na planetę, przez co miałem czasem wrażenie jakby zabrakło tam paru stron lepiej objaśniających, co się dzieje. Jednocześnie Kasprzak w tej konkretnej historii całkowicie popuszcza wodze wyobraźni. Kosmos jest bogaty i różnorodny, a kosmici potrafią przypominać to ślimaki, to wiecznie wnerwione samochody (disneyowskie Auta mogą się schować). Dodatkowo niemalże każda strona przesiąknięta jest motywami erotycznymi. Falliczny statek kosmiczny? Czemu nie. Kosmici z penisowymi nosami? A i owszem. A może rakieta w kształcie bujnych piersi? Też się znajdzie. Co zabawne, sama historia nie ma erotycznych motywów, a wszystkie te elementy stanowią (z jakiegoś powodu) tło.
Boskie wydanie
Wydanie Egmontu jest imponujące. Twarda okładka i duży format. Nie zawsze taki rozmiar stron służy prezentowanym historiom, gdyż nie posiadają one aż tyle detali (poza mym ulubionym Człowiekiem, którego wypełniono wspomnianymi smaczkami na dalekim planie), a same rysunki są lekko rozmyte. Kasprzak to przedstawiciel realistycznego stylu, a wszystkie jego postaci mają kwadratowe szczęki i wystające kości policzkowe. Jest to dość problematyczne w przypadku tego, jak wyglądają kobiety – nie dość, że prawie wszystkie wyglądają tak samo, to nawet jeśli są pozytywnymi bohaterkami, to i tak dzięki ostrym rysom twarzy wyglądają złowieszczo (niczym Alexis z Dynastii). Dobrze wyglądają wszelkiego rodzaju pojazdy i statki kosmiczne, które są odpowiednio dla epoki kanciaste.
Klasyka
To zdecydowanie nie jest komiks dla wszystkich. Z pewnością grupą docelową są tutaj czytelnicy starsi stażem, którzy pamiętają oryginalne wydania. I choć ja do tego targetu się nie zaliczam, to była to dla mnie całkiem przyjemna lektura. Owszem, wszystkie zawarte w antologii historie trącą nie tyle myszką, ile ogromną mychą, Tym samym swojego zdania, że w PRL ciekawsze były książki i filmy SF niż komiksy, nie zmienię. Jednak jest w tym pewien retro-urok i bardzo mnie cieszy, że Egmont pozwolił mi zapoznać się z jednym z czołowych twórców polskich komiksów fantastycznonaukowych minionej epoki – i to w tak doskonałym wydaniu.
Nasza ocena: 7/10
Bogowie z Kosmosu dają świetny wgląd w to, jak wyglądały komiksy SF w PRL. Ze wszystkimi wadami i zaletami.Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 6/10
Oprawa graficzna: 7/10
Wydanie: 9/10