Site icon Ostatnia Tawerna

Anime vs manga – kiedy medium robi różnicę

Berserk, One-Punch Man, Atak Tytanów, Bleach to mangi, na podstawie których stworzono anime. Czy animowane adaptacje wprowadzają istotne modyfikacje komiksowego oryginału?

Wybrałem cztery popularne tytuły wydawane w Polsce przez wydawnictwo JPF, są to kolejno Bleach, Berserk, Atak Tytanów, One-Punch Man. Moim celem jest zestawienie oryginałów z ich adaptacjami, aby ukazać ciekawe zabiegi, które wpływają znacznie na odbiór danego utworu. W związku z tym mogą pojawić się delikatne spoilery. W przypadku Berserka zamierzam przyrównać mangę do pierwszego serialu z 1997 roku. Jeśli chodzi o One-Punch Mana i Atak Tytanów, to ograniczyłem się jedynie do pierwszego sezonu.

Więcej znaczy lepiej? – Bleach (studio Pierrot)

Pięćdziesiąt cztery tomy mangi zostały przełożone na trzysta sześćdziesiąt sześć odcinków trwających po około dwadzieścia minut. Choć w tym wypadku można mówić o dość wiernej adaptacji komiksu na ekran, to są dwie zasadnicze różnice, które wpływają na ich odbiór. Mianowicie ponad sto odcinków zostało stworzonych tylko po to, aby dać czas Titemu Kubie na napisanie kolejnych rozdziałów, stąd mamy do czynienia z obszerniejszym materiałem. Niestety rozbijają one w większości ciągłość fabularną. O ile pierwsza seria o Bountu jeszcze jako tako się wpasowuje w całość historii, o tyle kolejne zwykle rozgrywają się pomiędzy np. starciami (Ichigo pokonuje Grimmjowa, potem następuje seria, której w zasadzie nie da się sensownie umiejscowić w czasie; po niej wracamy do wątku głównego, czyli do rozpoczęcia kolejnego pojedynku z Nnoitrą). Pojawiają się także pojedyncze wypełniacze, które opowiadają o wydarzeniach dziejących się w tle, zwykle o charakterze komediowym.

Kolejna różnica to kwestia brutalności. Anime jest łagodniejsze od mangi, np. w serialu Gin Ichimaru swoim mieczem jedynie zranił Strażnika Bramy, zaś w komiksie odciął mu całe ramię.

Najlepsze zakończenie anime? – Berserk (studio OLM)

Kiedy w Bleachu postawiono raczej na poszerzenie repertuaru poprzez dodanie nowych serii,wypełniaczy, tak w tym wypadku mamy do czynienia z kilkoma cięciami. Manga od początku wysuwa pierwiastek fantastyczny na pierwszy plan. Pierwsze trzy tomy obrazują zmagania Gutsa z Apostołami. Dopiero po tym przechodzimy do Złotego Wieku. Anime zdaje się stawiać właśnie na ten akt, jakby próbowano wyrzucić z serialu wszystko, co związane jest z fantastyką, demonami i Apostołami. Oczywiście jest Zodd, ale cały tom jedenasty (druga walka z Apostołem) został wycięty. Inne też jest podejście widza do Griffitha. W przypadku komiksu od początku wiemy o konflikcie, jaki zaszedł między nim a Gutsem. Ponadto widzimy jego mroczną postać. Serial pod tym względem może być bardziej zaskakujący, bo w każdym z obu wymienionych mediów Griffith jest postacią, która umie wzbudzić sympatię.

Zakończenie anime jest po prostu „genialne”. Zostało ucięte w najgorszym możliwym momencie. Nie dość, że widz jest w szoku po rzezi, jaka odbyła się w trakcie Zaćmienia, to nagle wszystko się kończy. Najpierw zapoznałem się z serialem, więc po ostatnim odcinku pierwsze, co zrobiłem, to sięgnąłem po mangę, aby dowiedzieć się, co było potem. Takie ostre zakończenie, pozostawiające widza w szoku, mogłoby być nawet w porządku, gdyby nie pierwszy odcinek, który sprawia wrażenie wrzuconego na siłę. Pierwsze trzy tomy mangi były wprowadzeniem w mroczny świat Berserka, zaś kolejne to retrospekcja o dorastaniu Gutsa. Natomiast w anime jest tylko jeden niepełny epizod, który nie wiadomo czemu ma służyć. Z niego, co prawda, dowiadujemy się, że Guts przeżył Zaćmienie, aby jednak przekonać się, jakim cudem, trzeba sięgnąć już po komiks (albo filmy, które pojawiły się później i na nowo opowiedziały całą historię).

Może zmienimy chronologię? Czemu nie! – Atak Tytanów (Wit Studio)

Pierwszy tom mangi został ciekawie pomyślany. Zaczyna się od wielkiej rzezi, którą rozpoczął Tytan Kolosalny. Część osób, w tym trójka głównych bohaterów, cudem przeżyła. Zdecydowali, że dołączą do Korpusu Zwiadowców, aby walczyć z tytanami. Kiedy wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu, ponownie pojawia się Tytan Kolosalny i rozpoczyna się rzeź. To wszystko w jednym tomie, również Eren (jeden z trójki głównych bohaterów) zostaje pożarty. Naprawdę pierwszy tom robi dobre wrażenie, zaś w kolejnych woluminach pociągnięty został cały wątek walki o Trost – powrót Erena, zatkanie przejścia itd. Tymczasem anime jest linearne. Zamiast postawić na retrospekcje, jak w mandze, pokazują wszystko w kolejności chronologicznej. Nie uświadczymy zatem Tytana Kolosalnego dwa razy w pierwszym odcinku. Najpierw akcja zostanie rozluźniona, abyśmy zobaczyli, jak przebiegał trening bohaterów. Choć anime przedstawia wszystkie wydarzenia z mangi, to inny układ zdarzeń powoduje, że zupełnie inaczej odbiera się fabułę.

Czy to nadal ten sam Saitama? – One-Punch Man (studio Madhouse)

Wątek główny w anime został poprowadzony tak samo jak w mandze. Niczego nie dodano, ale ucięto historie poboczne. Wydaje się, że to niewiele, w końcu najważniejsza jest fabuła. Niemniej w moim odczuciu również te wypełniacze zamieszczone pod koniec tomu są wartościowym dopełnieniem. Według mnie ich brak (np. tak świetnej historii pobocznej jak Kotlet, czyli o rywalizacji POSS-u z Policją) znacząco osłabił siłę serialu. Naprawdę One miał świetne pomysły, co szczególnie widać w kolejnych tomach. Aczkolwiek najważniejsza jest tutaj postać głównego bohatera. To moje prywatne odczucie, ale miałem wrażenie, że Saitama z anime jest inny niż ten z mangi. Być może to kwestia tłumaczenia albo po prostu zupełnie inaczej odczułem charakter i zachowanie Łysego w pelerynie. Niestety, ale postać z serialu jakoś mnie do siebie nie przekonała.

No i sceny walki… nie będę ukrywał, że Yusuke Murata wykonał genialną robotę. Animacja jest pod tym względem uboższa.

Inne medium… inne odczucia

Oczywiste jest, że adaptacja zawsze będzie się różniła od oryginału. Niemniej w przypadku wymienionych tutaj anime zastosowano ciekawe zabiegi. Świat przedstawiony w Bleach dzięki serialowi został poszerzony. Pojawiły się nowe postacie, rasy. Berserk pokazuje jak można zmodyfikować oryginał. Pierwszy odcinek został wrzucony na siłę, bez kontekstu i po jego zakończeniu zupełnie bezsensownie przeszliśmy do Złotego Wieku. W mandze trzy pierwsze tomy pokazały najważniejszy aspekt serii, czyli konflikt Gutsa z Griffithem – retrospekcja wtedy miała sens, w serialu niestety nie. Niemniej anime ogólnie trzyma dobry poziom, jest mroczne, pełne akcji, zaś bohaterowie są w miarę wiernie odwzorowani. Atak Tytanów to rezygnacja z retrospekcji na rzecz pokazania wszystkiego po kolei, co doprowadziło do zwolnienia akcji. One-Punch Man pokazuje natomiast, że grafika też ma znaczenie i to, za co można pokochać mangę (kreska Yusukego Muraty), w anime jest przeciętne.

Długo można byłoby rozprawiać na ten temat, w każdym razie przeczytanie najpierw mangi albo obejrzenie anime spowoduje, że poznamy historię przedstawioną w inny sposób. Inaczej zapamiętamy fabułę, bohaterów i albo zachęci nas to do poznania oryginału/adaptacji, albo wprost przeciwnie.

Anime vs manga

Odpowiedź na pytanie zadane w tytule brzmi: Manga. Rozwiązania zastosowane w oryginałach są o wiele lepsze, dodatkowo prezentują w większości wyższy poziom artystyczny. Oczywiście wszystkie cztery anime wcale nie są słabe, lecz nawet dobre. Niemniej lepiej poczytać Berserka niż oglądać, choćby przez wzgląd na genialną kreskę Kentarou Miury. Yusuke Murata w One-Punch Manie potrafi stworzyć genialne sceny walki, w anime tego nie uświadczymy. Bleach w zasadzie to wybór między krótszą, spójniejszą i troszkę brutalniejszą historią, a sztucznie wydłużoną. Jeśli komuś się Bleach spodoba, to pewnie chętnie obejrzy epizody, które nie pojawiły się w mandze. Atak Tytanów wypada nietypowo. O ile rozwiązania fabularne w pierwszych tomach wydają mi się o wiele lepsze od tych zastosowanych w anime, o tyle jednak przeciętna kreska nie zachęca do czytania.

Każdy z wymienionych tytułów ma coś ciekawego do zaoferowania, a na wybór danego medium wpływ mogą mieć także inne czynniki jak np. czas, koszty, miejsce (np. Bleach to 74 tomy). Najważniejsze jednak, że zarówno komiksy, jak i seriale opowiadają świetne historie, z którymi warto się zapoznać.

Exit mobile version