Inspiracje innymi tytułami, które udało mi się wypatrzyć w High Hell, można by bardzo długo wymieniać. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to naturalnie „rysowana” grafika, silnie kojarząca się z komiksowym XIII. Choć mówimy o rasowym shooterze, koncepcja rozgrywki zaczerpnięta została z kultowego już Hotline Miami. W obu tytułach gracze wywalają z buta drzwi i w krótkich, niesamowicie intensywnych starciach rozprawiają się z mafią.
Strzelaj albo giń
Twórcy gier bardzo lubią nawiązywać stylistyką i gameplayem do klasycznych strzelanek. Całkiem niedawno miałem przyjemność recenzować Strafe, produkcję usilnie starającą się przenieść nas dwadzieścia lat wstecz. Ponieważ „kiedyś było trudniej” (i idąc za sukcesem Dark Souls), spora część nowych tytułów wymaga od graczy niezłych umiejętności. Niestety wiele z nich nie ma do zaoferowania nic oprócz wyśrubowanego poziomu trudności.
Również High Hell nie należy do gier, możliwych do zaliczenia dzięki spokojnemu czekaniu za osłoną aż pasek zdrowia zregeneruje się do stu procent. Zwiastun produkcji – podobnie jak w przypadku wspomnianego wcześniej Strafe’a – zapowiada efektowną sieczkę, w której biegamy i skaczemy, unikając wrażego ognia, ostrzeliwując się przy tym z naszej broni. Taki sposób pokonywania kolejnych leveli jest możliwy, jednak zwykle prowadzi do rychłego zgonu.
Instagib na sterydach
Jeśli uwielbiacie Quake’owe potyczki na railguny i grywaliście do upadłego w Unreala z aktywnym modem Instagib, poczujecie się jak w domu. Do naszej dyspozycji w High Hell jest tylko jedna broń. Strzela ona strumieniem skupionej energii, który zabija większość przeciwników po każdym pociągnięciu spustu.
Railgun nie stanowi w innych grach broni słynącej z dużej szybkostrzelności. Dlatego nasz błąd zwykle oznaczał błyskawiczną śmierć. W High Hell strzelać możemy tak często, jak tylko damy radę wciskać spust. Ale to wcale nie ułatwia sprawy. Przeciwników jest wielu, więc jeśli prowadzony przez nas ogień nie cechuje się chirurgiczną precyzją, kończymy marnie.
Boom boom boom boom
Na czele zwalczanej przez nas „organizacji” stoi sam diabeł – zgadnijcie, kogo musimy zabić jako ostatniego bossa? Pokonanie go jest niemalże tak samo upierdliwe, co w równie szalonym Broforce. Dojście do finałowego poziomu trwa bardzo krótko – w zależności od naszych umiejętności nie powinno zająć więcej niż dwie godziny. Sęk w tym, że gra wykłada przed nami wszystkie swoje karty na długo przed końcówką.
Niestety High Hell sprawdza się wyłącznie w bardzo małych dawkach. Szarpane strzelaniny faktycznie mają tutaj magiczną moc przyciągania, jednak po pokonaniu pięciu lub sześciu misji, gracz zaczyna odczuwać znużenie. Twórcy wprowadzili do swojego produktu niewiele urozmaiceń, przez co trudno znaleźć powody, aby regularnie wracać do gry.
Czerwono to widzę
Co gorsza, nie tylko gameplay jest monotonny. Te same czynności wykonujemy w bliźniaczo podobnych do siebie miejscach. Wszędzie dominują jednolite barwy, które powodują, że szybko zaczynamy odczuwać tęsknotę za jakimkolwiek kolorem innym niż czerwony.
Wprawdzie zlecane nam misje są zwykle dość zabawne, to nie ukrywają ogólnej miałkości High Hell. Grafika szybko zaczyna nużyć, „intensywna” muzyka (nieudolnie starająca się naśladować kawałki znane z Hotline Miami) po jakimś czasie nadaje się tylko do wyciszenia, a każdy nowy rodzaj przeciwników różni się od poprzedniego jedynie teksturami.
Czego mi tutaj brakuje
Kilka razy wpadając z impetem do kolejnego pomieszczenia pełnego sługusów szatana, czekających na wymierzenie im sprawiedliwości przez mój błogosławiony karabin, pomyślałem, że brakuje mi tutaj multiplayera z prawdziwego zdarzenia. Pokonywanie misji ze znajomym dawałoby znacznie więcej frajdy niż porównywanie wyników/czasów przejścia. Całkiem przyjemne byłoby także polowanie na siebie nawzajem z szybkostrzelną wersją railguna.
High Hell to generalnie bardzo dobrze zrealizowany shooter, brakuje w nim jednak zawartości. W obecnej formie tytuł można by traktować w zasadzie jako demo. Dlatego polecam zapoznanie się z nim, jak tylko znajdzie się w jakiejś sensownej promocji!
Nasza ocena: 5,5/10
Intensywna strzelanka z railgunem w roli głównej. Doskonała w małych dawkach, na dłuższą metę jest jednak trochę biedna – przydałoby się więcej urozmaiceń rozgrywki.Grafika: 5/10
Udźwiękowienie: 5/10
Fabuła: 5/10
Grywalność: 7/10