Intrygująca okładka oraz zarys fabuły Badaczki mitycznych bestii pozwalały spodziewać się połączenia przygód Geralta z Rivii lub Newta Skamandera z oryginalną japońską estetyką i pomysłowością. Niestety, zawartość tomiku nie wybija się ponad przeciętność.
Obwolutę mangi zdobi nastrojowa ilustracja przedstawiająca uroczą, drobną dziewczynkę w jasnej szacie. To Ferry Ehhena, tytułowa bohaterka, która podróżuje od jednej osady do drugiej, starając się rozwiązać problemy mieszkańców z rozmaitej maści magicznymi stworzeniami. Towarzyszą jej uroczy nietoperz Toro oraz Kushuuna – kryjącą się w cieniu, tajemnicza i potężna istota z wyglądu przypominająca antropomorficznego zająca o żarzących się czerwienią oczach.
Manga w stylu zerowym
Badaczka mitycznych bestii powstała na podstawie powieści Keishiego Ayasato ilustrowanej przez artystę o pseudonimie lack. Komiksowa adaptacja autorstwa Koichito Hoshino jest poprawna zarówno pod względem fabularnym, jak i estetycznym, ale nie oferuje niczego wyjątkowego.
Mangace trudno odmówić solidnego warsztatu artystycznego. Wydarzenia zostały przedstawione w klarowny sposób, a sceny akcji, szczególnie z udziałem Kushuuny, są dynamiczne i sprawnie skomponowane. Mimo to trudno powiedzieć, żeby rysunki w Badaczce… zapadały w pamięć. Tym bardziej, że świat, w którym osadzona została opowieść, prezentuje się do bólu sztampowo. Większość jego elementów – od postaci, przez tytułowe stworzenia, po architekturę i krajobrazy – wygląda jak wyciągnięta z jakiegoś zbioru szablonów fantasy w europejskim stylu. Na tym tle wybijają się jedynie projekty głównych bohaterów, w szczególności długouchego władcy ciemności.
Marnowanie miejsca
Japońscy autorzy komiksów zwykle nie spieszą się z opowiadaniem historii, wykorzystując wiele stron na zbudowanie atmosfery, dokładne pokazanie akcji albo po prostu ekspozycję. Z tego względu krótsze fabuły, ściśnięte w jednym czy dwóch tomach, często sprawiają wrażenie ledwie zarysowanych, niekompletnych albo po prostu banalnych. Mam wrażenie, że to właśnie złe rozplanowanie opowieści sprawiło, że lektura Badaczki mitycznych bestii nie jest zbyt wciągająca.
Niemal wszystkie rozdziały mangi skupiają się na pojedynczych sprawach rozwiązywanych przez Ferry i nie są powiązane żadnym motywem przewodnim, który stanowiłby ramę fabularną. Epizodyczna konstrukcja sama w sobie nie stanowi wady, o ile opowiadane historie są dostatecznie oryginalne i angażujące. W przypadku Badaczki… wyróżniają się jedynie ostatnie rozdziały, odkrywające przed czytelnikami genezę znajomości protagonistki oraz Kuushuny i pogłębiające nieco charaktery obu postaci. Szkoda, że ten wątek został sprowadzony de facto do roli epilogu, a połowę polskiej jednotomówki (czyli cały pierwszy tom oryginalnego wydania) zajmują znacznie mniej interesujące historie.
Nijakość
Komiks Koichito Hoshino nie wyróżnia się niczym szczególnym. Został narysowany w sposób porządny, ale nic ponad to. Pierwsza połowa lektury jest raczej nużąca, a gdy pojawia się nieco ciekawszy wątek, historia się kończy. W ostatecznym rozrachunku Badaczka mitycznych bestii nie jest złą mangą. W gruncie rzeczy w ogóle trudno powiedzieć, jaka jest. I to chyba jej największa wada.
Nasza ocena: 5/10
Przeciętna i sztampowa historia fantasy, o której szybko się zapomina.Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 4/10
Warstwa wizualna: 6/10
Wydanie: 6/10