Na trzecią część cyklu Syn zdrajcy czekałem od jakiegoś czasu. Po świetnym pierwszym tomie i nieco słabszym drugim miałem ogromny apetyt na dalsze przygody Gabriela Muriena i jego wesołej kompanii najemników. Był on na tyle duży, że w niecały tydzień pochłonąłem Strasznego smoka, co przy rozmiarach tomiszcza stanowi dla mnie nielichą satysfakcję. Czy zatem książka sprostała moim oczekiwaniom? Tego dowiecie się z poniższej recenzji.
Smoki, rycerze i damy
Na wstępie muszę was uprzedzić, że poniżej znajdziecie spoilery. Co prawda do pierwszych dwóch tomów, ale inaczej się nie da i musicie mi wybaczyć. A zatem zaczynamy.
Gabriela Muriena – głównego bohatera cyklu – poznaliśmy na kartach Czerwonego Rycerza. Wraz ze swoją kompanią najemników podjął się obrony klasztoru Lissen Carak, w którym rokrocznie odbywał się jarmark (największy na północy Alby). Z pozoru łatwe zadanie zmieniło się w oblężenie zakończone ogromną bitwą z siłami Dziczy (tym mianem autor określa wszystkie rasy i ludzi mieszkających za Murem). Po sukcesie, Czerwony Rycerz wraz ze swoją kompanią dostał wezwanie do Morei (cesarstwa stworzonego na modłę Bizancjum), gdzie doszło do porwania cesarza i zamachu stanu. Tutaj zaczyna się drugi tom, Okrutny miecz, w którym Gabriel i jego towarzysze walczą o odbudowanie Morei i odbicie władcy. Część ta również kończy się walną rozprawą z oponentami. W międzyczasie na dwór Alby przybywają Galowie (mający niecne zamiary), a Dzicz zbiera siły do nowego natarcia na północ kraju. I tu zaczyna się tom trzeci. Straszny smok to opowieść o próbie zażegnania kryzysów, których następstwem może być nie tylko zdobycie tronu Alby, ale też jej przetrwanie. Obserwujemy Gabriela, jak ten zbiera wojska i prowadzi ogromną kampanię, by nie dopuścić do zagłady swojego rodzinnego kraju. W międzyczasie zawiera układy z potężnymi siłami (smoki) oraz próbuje uporać się z przeszłością i problemami sercowymi (na horyzoncie pojawia się nowa miłość). Wszystko zbliża nas do punktu kulminacyjnego, od którego będzie zależeć istnienie zarówno Alby, jak i świata.
Niemagiczne średniowiecze czy high fantasy?
Przyznam się, że trzeci tom czytało mi się dobrze. Akcja jest wartka i nie została tak poszatkowana, jak w części drugiej, chociaż miejscami brakowało polotu z Czerwonego Rycerza. Powoli Cameron odchodzi od konwencji świata na poły średniowiecznego ze szczątkowymi elementami nadprzyrodzonymi ku świetnej high fantasy. Pojawia się jeszcze więcej magii, stworów i obcych ras. Oczywiście nadal najlepszym elementem pozostają opisy bitew, pojedynków i broni (gdyż Cameron jest z zamiłowania rekonstruktorem i historykiem specjalizującym się w średniowieczu). Niczym Martin, autor szafuje żywotami swoich bohaterów. Na kartach tej powieści własne przeznaczenie odnajduje kilka mniej lub bardziej ważnych dla fabuły poprzednich tomów postaci. Wydawać by się mogło, że autor rozmyślnie tworzy z tej części moment swego rodzaju przełomu przed kolejnymi dwiema. Książka ta stanowi bezpośrednie preludium do znacznie bardziej epickich wydarzeń, których skutkiem może być śmierć bogów (a przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie). Autor poświęcił też wiele miejsca ewolucji charakterów swoich postaci. Na przestrzeni tych trzech tomów Gabriel zmienił się niemal nie do poznania. Ze snobistycznego egoisty stał się bojownikiem za sprawę i niepokonanym dowódcą planującym posunięcia z wyprzedzeniem. Wiele jego z pozoru nielogicznych decyzji okazało się właściwymi, gdy spojrzymy szerzej na całą fabułę. Możliwe też, że to w tym tomie poznaliśmy znaczenie tytułu całej sagi, ale to tylko moje luźne przemyślenia.
Oprawa – do poprawy
Jakkolwiek tę pozycję wydano ze swego rodzaju starannością, bowiem oprawiono ją twardą okładką ze świetnymi grafikami, to redakcja i korekta pozostawiają wiele do życzenia. W toku lektury natrafiłem na masę błędów i chochlików drukarskich. Na jednej stronie pomylone zostały miana bohaterów, a na innej źle zapisano słowa. Najlepsza ze wszystkiego jednak okazała się obecność cyfry przylepionej do słowa w środku zdania. Skąd? Jak? Nie mam pojęcia. Niezaprzeczalnie jest to najgorsza pod względem redakcji pozycja od MAG-a z jaką miałem do czynienia. Rozumiem, że tomiszcze liczyło siedemset czterdzieści stron, ale takie lapsusy można spokojnie wyłapać przy pierwszym czytaniu. Skoro mi zapadły w pamięć, to innym na pewno też. Ten mankament skutecznie przekreślił szansę skądinąd świetnej książki na odpowiednio wysoką notę.
Podsumowując, pomimo zrobionej na szybko korekty, tom ten stanowi doskonałą kontynuację dziejów Gabriela Muriena. Polecam ją każdemu, ale po uprzednim przeczytaniu dwóch pierwszych części, gdyż ilość wątków i postaci sprawia, że bez znajomości wcześniejszych perypetii bohaterów, poczujemy się zagubieni i przytłoczeni ogromem fabuły.
Nasza ocena: 8/10
Podsumowując, pomimo zrobionej na szybko korekty, tom ten stanowi doskonałą kontynuację dziejów Gabriela Muriena.
Fabuła: 8,5/10
Bohaterowie: 10/10
Styl: 8/10
Redakcja: 5,5/10