Site icon Ostatnia Tawerna

Zło wciąż niezwyciężone – recenzja trzeciego sezonu serialu „Castlevania”

Źródło: telltaletv.com

Castlevania od Netflixa była tym, na co czekało wielu fanów serii. Trzeba bowiem przyznać, że oczekiwania wobec produkcji były naprawdę wysokie. Pierwszy oraz drugi sezon zdecydowanie im podołały. Jak jednak będzie w przypadku trzeciego? Przekonajmy się.

Muszę się przyznać już na wstępie, że nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem anime. Choć rzecz jasna wychowałem się na Dragon Ballu i Rycerzach Zodiaku, to produkcje tego typu nigdy nie wzbudzały we mnie szczególnego zachwytu. Nie to, żebym stał w opozycji do kultury japońskiej, w żadnym razie. Po prostu to nie był mój konik, ot i wszystko. Dlatego też szumne zapowiedzi Netflixa o pracy nad pierwszym sezonem Castlevanii w zasadzie przeszły obok mnie. Z perspektywy czasu mogę jedynie stwierdzić, że na szczęście miałem wokół siebie ludzi, którzy prezentowali odmienne stanowisko, a Castlevania zdecydowanie przypadła im do gustu. Za ich namową z czasem przekonałem się do tytułu i postanowiłem wreszcie samemu sprawdzić, co to tak naprawdę jest warte. Teraz żałuję, że tak późno zabrałem się do serialu, bo okazał się on naprawdę dobry. Nawet nie podejrzewałem, że jakakolwiek animacja zrobi na mnie aż tak duże wrażenie. Świetna i wciągająca historia, zainspirowana kultową grą, przesycona była intrygującymi postaciami. Co jednak najważniejsze, wszystko to znajdowało się na tle klimatycznego, mrocznego i brudnego świata, spowitego aurą tajemniczego zła. Producentom należą się oklaski za stworzenie tak cudownej kreacji. Żeby była jasność, podtrzymuję tę opinię także w przypadku drugiego sezonu, który uważam za co najmniej równie dobry jak pierwszy. Nic zatem dziwnego, że na wieść o nadejściu trzeciego rozdania wprost nie mogłem się doczekać, aby poznać dalsze losy Belmonta, Syphy i Alucarda. Poza nimi przecież także wiele się działo, co dodatkowo podgrzewało atmosferę. No ale wreszcie doczekałem się kontynuacji. Czy przypadła mi do gustu i jak się miała do poprzednich sezonów? O tym w dalszej części tekstu.

Źródło: syfy.com

Nowy początek

Słowem przypomnienia, Vlad Dracula trafił do piekła za sprawą swojego syna, ostatniego z rodu Belmontów, oraz Mówczyni. W międzyczasie jego wampiryczni pobratymcy, z pomocą których planował wybić ludzkość, albo padli trupem w wyniku knowań i ogólnego niepowodzenia całego planu, albo podwinęli ogony i wrócili do swoich bezpiecznych siedzib. Mogłoby się zatem wydawać, że zło zostało zażegnane, przynajmniej jak na razie. Cytując klasyka, otóż nie tym razem, bowiem na planszy pozostało jeszcze parę figur, z których każda ma coś do powiedzenia.

Przygodo przybywaj!

Trzeci sezon Castlevanii równolegle rozwija kilka wątków, lecz robi to spójnie, przez co nie sposób pogubić się w każdej z linii fabularnych. Żeby nie było za słodko, to nie wszystkie są równie ciekawe i angażujące, no ale nie można mieć wszystkiego na raz. Tak czy inaczej, historia Belmonta i Syphy pełni w moim odczuciu funkcję głównej linii. Historia, w którą się uwikłali nie jest jednak hack‘n’slashem, widocznym w moim odczuciu w poprzednich odsłonach serialu. Tym razem autorzy postawili na intrygę, przez co fabuła nie pędzi do przodu jak szalona. Dla niektórych będzie to wada, dla innych zaleta. Mnie zabieg ten przypadł do gustu, bowiem dochodzenie prowadzone przez bohaterów pełne jest tajemnic, niedopowiedzeń i zagadkowych postaci. Koniec końców, wszystko i tak prowadzi do niezłej jatki, lecz zwieńczenie wątku Belmonta i Syphy ma również pewne gorzkie drugie dno. Nie powiem jednak nic więcej, aby nie odbierać przyjemności z oglądania ewentualnym spóźnionym.

Drugim wątkiem, który zasługuje na szczególną uwagę, jest historia Izaaka, jednego spośród diabelskich kowali, będących na usługach Draculi. W ostatniej chwili został on odesłany na pustynię przez samozwańczego wampirzego króla, aby uniknąć śmierci. Od tej pory czarownik poprzysiągł zemstę na rodzaju ludzkim. Czy dotrzymał danego sobie słowa? Nie do końca, bowiem w miarę rozwoju sytuacji przechodzi on przemianę duchową. Z punktu widzenia konstrukcji postaci, jej filozofii i psychologii, jest to historia o największej głębi w trzecim sezonie. Oczywiście zemsta nadal pozostaje w kręgu jego zainteresowań, lecz zmienia się jej obiekt. Izaak skupia swoją uwagę na dawnym towarzyszu, Hektorze, oraz jego nowych, przymusowych mocodawcach, czyli Wampirzych Siostrach.

Skoro już jesteśmy przy Carmilli i jej siostrzyczkach, to malują się one jako nowe główne antagonistki w Castlevanii. Konstrukcja zarysowanego przez nich planu do złudzenia przypomina ten, który opracował Dracula. Sęk w tym, że przebiegłe wampirzyce są zdeterminowane do jego realizacji, co odróżnia je od Vlada. Tym razem to nie będzie akcja samobójcza. W całym tym planie decydującą rolę odgrywa wyżej wymieniony Hektor, którego wątku nie będę jednak przytaczał, gdyż jestem nim raczej zdegustowany. Postać tę najlepiej określa Słowo Roku 2018. Sprawdźcie sami, jakie.

Źródło: syfy.com

Na koniec pozwoliłem sobie zostawić to, co najbardziej zawiodło mnie w trzecim sezonie Castlevanii, czyli wątek Alucarda. Postać, która odegrała decydującą rolę w walce z Draculą została potraktowana przez producentów po macoszemu. Ewidentnie widać, że nie mieli oni pomysłu, co z nią zrobić, kiedy to wszystko dobiegło końca. Przez cały czas trwania ostatniej serii Alucard był jedynie cieniem swojej dawnej świetności. Dopiero w odcinku wieńczącymi to pod sam jego koniec postać pokazała pazur, i to w sposób, który rodzi wiele pytań odnośnie jej dalszej przyszłości. Wierzę, że w kolejnym sezonie będzie lepiej – są ku temu przesłanki.

Krwawe Wrzosowiska

Na szczęście, niezmienny pozostał ponury klimat Castevanii. Pomimo skakania pomiędzy lokacjami, w których znajdowali się bohaterzy, świat przedstawiony pozostawał tym samym mrocznym i tajemniczym padołem, w którym trup ściele się gęsto, a posoka leje strumieniami. Całość sprawia wrażenie, jakby Bóg zapomniał o świecie, a jego jedyne zajęcie to delegowanie wszystkich zbłąkanych dusz do piekła. Czym jednak jest piekło, skoro świat przesiąknięty jest złem, nawet w miejscach, w których się go nie spodziewamy? Jest to pytanie, które z pewnością można postawić w kontekście świata Castlevanii po obejrzeniu ostatniego sezonu.

Efekt ten podbudowuje świetna oprawa wizualna. Jest to jeden z powodów, przez które straciłem głowę dla Castlevanii. Animacja prezentuje się co najmniej bardzo dobrze, lecz to nic nowego. Warto zatem tylko dodać, iż trzeci sezon podtrzymuje passę swoich poprzedników. Na całokształt atmosfery, jaka panuje w serialu, składa się także jego udźwiękowienie. Kluczową rolę w tej dziedzinie odgrywa dubbing, który niezmiennie pozostaje na naprawdę wysokim poziomie. Za to należy się ogromny plus.

Źródło: ign.com

Reasumując…

Trzeci sezon Castlevanii kontynuuje dobrą passę swoich poprzedników, lecz trafia się parę dość poważnych potknięć. Najbardziej boli mnie sytuacja Alucarda, którego potraktowano zdawkowo i nie poświęcono mu odpowiedniej uwagi. Niemniej, całokształt to nadal mroczna historia o nietuzinkowych bohaterach, znajdujących się w przesiąkniętym złem świecie. Fabuła, choć rozwija się wolniej niż wcześniej, nadal daje radę i nie nuży. Oprawa wizualna jest po prostu fantastyczna, a udźwiękowienie nadąża za nią. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić tę produkcję.

Nasza ocena: 8/10

Castlevania to nadal fantastyczna animacja o intrygującej fabule, wiarygodnych postaciach i niebanalnej oprawie. Każdy, kto widział poprzednie sezony, powinien zdecydowanie obejrzeć najnowszy. Cała reszta na pewno nie straci, jeśli przejdzie wszystko od początku.

Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa wizualna: 9/10
Oprawa dźwiękowa: 7/10
Exit mobile version