Site icon Ostatnia Tawerna

12 najciekawszych światów fantasy

Wyobraź sobie, że możesz przenieść się do dowolnie wybranego przez siebie świata fantasy. Który z nich byś wybrał? Redaktorzy Ostatniej Tawerny przedstawiają poniżej swoje typy.

Hidden Legacy

Gdyby ktoś zaoferował mi zwiedzenie jednego, ale tylko jednego świata powieściowego, wahałabym się pewnie z kilka dni pomiędzy tym Kate Daniels, Innkeeper Chronicles i Hidden Legacy, wszystkie – Ilony Andrews. I cokolwiek bym wybrała, zawsze pozostanie żal, że nie były to dwa inne. Myślę jednak, że ostatecznie zdecydowałabym się na Hidden Legacy, świat, w którym już od jakichś 100-200 lat ludzie rodzą się z różnymi, czasem nieoczekiwanymi rodzajami magii (wykrywanie wzorów i doskonałe zapamiętywanie, albo… zawsze trafianie w cel, do którego się strzela). To niby zwykła rzeczywistość, mamy miasta, samochody, drogi, a od czasu do czasu rozwydrzonego dziedzica wielkiego magicznego rodu, który chce wszystko zrównać z ziemią w anarchistycznym akcie oczyszczenia. Z tego punktu widzenia, nie dość, że nie ma tu w zasadzie wiele do zwiedzania innego niż w świecie pozapowieściowym, to jeszcze przy takich wycieczkach MSZ wydałby ostrzeżenia, że lepiej się tam nie udawać, bo grozi śmiercią i końcem świata. Coś jednak w tym świecie jest pociągającego, być może fakt, że po przekroczeniu jego granic, staniu się jego częścią, na odwiedzającego skapnęłaby kropla magicznych zdolności. A może właśnie dlatego, że w sportretowanym w powieściach Huston nikt nigdy się nie nudzi.

Agata Włodarczyk

Uniwersum Elder Scrolls

Jeśli zdarzyłaby się taka możliwość, to wybrałbym świat z uniwersum Elder Scrolls, przedstawiony w noweli Miasto w Przestworzach. Ogromny, pełen magii i przygód świat z bogatą historią. Do tego wiele ras do poznania, a każda na swój sposób wyjątkowa. Centrum całego świata, czyli Cesarskie Miasto, ze swoją słynną wieżą w centrum, byłoby na pewno obowiązkowym miejscem do zwiedzania. Moim faworytem byłaby prowincja Morrowind, którą zamieszkują dunmerzy, albo, jak kto woli, mroczne elfy. Miasto Vivek musiałoby robić piorunujące wrażenie, w szczególności że jeden z budynków jest zawieszony w powietrzu za pomocą magii. To dopiero byłaby wycieczka!

Mateusz Zelek

Wiedźmin

Nie ma chyba świata literackiego, który bardziej chciałabym odwiedzić niż ten stworzony przez Sapkowskiego w Wiedźminie. Na samą myśl o Novigradzie dostaję wypieków na twarzy, bo tak cudownie kojarzy mi się z czasami studenckimi. W głowie mam obraz strzelistych budowli uniwersyteckich, wąskich uliczek i tłumów na nich. Kiedy myślę o Brokilonie, Skellige czy pustyni Korath serce bije mi szybciej. Uwielbiam podróżować, a krainy ze świata sagi aż proszą się o zwiedzanie. Takie Poviss czy Kovir albo chociaż Cintra? Ileż możliwości! Tylko pomyślcie – wsiadacie na konia i przed siebie! Sapkowski stworzył świat tak skomplikowany, a jednocześnie tak znajomy, że czytając o nim, czujemy się jakbyśmy byli jego częścią. Oczywiście istnieją minusy tego świata w postaciach bazyliszków, wywern, wszelakich innych stworów, jak i zwykłych rzezimieszków, ale chyba byłabym w stanie przeżyć to wszystko w zamian za odrobinę magii.

Zawsze marzyłam o tym, żeby móc wejść do przydrożnej karczmy i krzyknąć od progu Karczmarzu, piwa i chleba!, a potem trzasnąć tym kuflem w stół i wytrzeć usta wierzchem dłoni.

Ania Minge

Kroniki Żelaznego Druida

            Przyznam, że życie w fantastycznym świecie jest kuszące, aczkolwiek zdecydowanie nie chciałabym przebywać w żadnym z nich w postaci zwykłego człowieka. Jednak gdyby zagwarantowano mi magiczne zdolności (najlepiej takie umożliwiające przeżycie w każdej groźnej sytuacji), bez chwili zawahania wybrałabym ten wykreowany przez Kevina  Hearne’a w sadze Kroniki Żelaznego Druida. Światy w konwencji urban fantasy w ogóle według mnie najlepiej nadają się do życia dla współczesnych czytelników, ponieważ łączą to, co tygryski lubią najbardziej, czyli dobrze nam znane realia i magię.

Główny bohater Kronik Żelaznego Druida dzięki nadprzyrodzonym zdolnościom może prowadzić mentalne rozmowy ze swoim psem Oberonem. Czyż to nie najlepsza supermoc na świecie dla osoby absolutnie zakręconej na punkcie sierściuchów? Ponadto mogłabym spotkać bogów wszelakich panteonów, porozmawiać ze starymi wampirami o literaturze i stoczyć sparing z wilkołakiem! Toż to istna jazda bez trzymanki!

Wiktoria Mierzwińska

Prythian

Dlaczego akurat ta kraina? Cóż, przede wszystkim kusi mnie jej różnorodność. Morza, góry, doliny –  nudzić się nie można, a że nie lubię siedzieć z tyłkiem na miejscu i jestem fanką wędrówek oraz ładnych obrazków, wybrałam właśnie Prythian. Interesująca jest również sama geografia tego miejsca. Wyspa podzielona na siedem dworów: Nocy, Dnia, Świtu, Zimy, Lata, Jesieni i Wiosny, kkażdy charakteryzuje coś innego. Marzy ci się mroźna Alaska?! Bach, uderzasz na ziemie Dworu Zimy. Może chcesz popatrzyć w cudowne skupisko gwiazd?! Kraina marzeń <3

Żeby nie było tak miło i przyjemnie, czyhają też bestie, które chętnie zeżarłyby cię żywcem, ale przecież nie byłoby tego „smaczka” bez pewnej dozy niebezpieczeństwa!

Patrycja Jankowska

Ziemiomorze

Świat ten należy do tych pierwszych. Obok Śródziemia i Narnii, stanowi wzór autorskiego uniwersum. Ogrom Ziemiomorza opisany w książkach Ursuli K. LeGuin sprawia, że aż by się chciało je zwiedzić. Wraz z Gedem i Tenar unieść z grobowców Atuanu pierścień Erreth-Akbego, z Tehanu i Irian spojrzeć na ziemię okiem smoka, a z Ogionem Milczącym zwiedzić wyspę Gont. Nic tylko wędrować.

Mikołaj Mielczarek

Rubieże

To nie tylko miejsce akcji Sagi o Rubieżach Liliany Bodoc, to przede wszystkim ogromny żyjący świat pełen najróżniejszych stworzeń, kultur i magii. Stanąć u boku Dulkancelina, wznieść topór z Thungurem czy walczyć przeciwko tyranii Molitzmosa to marzenia, których się spełnić nie da. Niemniej zapraszam do podróży na Rubieże.

Mikołaj Mielczarek

Cosmere

Cosmere jest wszechświatem wspólnym dla wielu dzieł Brandona Sandersona. To wielkie uniwersum niemal dorównujące Śródziemiu J.R.R. Tolkiena. Chociaż bardziej skłaniam się ostatnio ku Sandersonowi. Być może jego wizja bardziej do mnie przemawia, zwłaszcza że oprócz fantastycznych światów, kreuje on równie ciekawe historie. Ale to na inny czas. Cosmere jest tak naprawdę dużą tajemnicą, którą odkrywamy powoli. Chyba najwięcej możemy wynieść z serii Archiwum Burzowego Światła, gdzie autor szczegółowo opisuje niemal każdy element i dołącza do tego przepiękne ilustracje. Nic więc dziwnego, że każdy tom liczy ponad osiemset stron. Ale w Ostatnim Imperium również znajdziemy wiele szczegółów dotyczących przedstawionego świata. Tak naprawdę sądzimy, że poznaliśmy już wszystko, ale jest to jedynie zalążek czegoś większego. Bo wiecie: Zawsze jest kolejna tajemnica. A Sanderson wprost uwielbia droczyć się ze swoimi czytelnikami. A dlaczego chciałabym zwiedzić właśnie Cosmere? Dla sprenów, które niezwykle mnie ciekawią. Odbyć podróż przez Strzaskane Równiny, zwiedzić Kholinar i udać się do mitycznego miasta Urithiru, dawnej siedziby Świetlistych Rycerzy. Albo zwiedzić Luthadel za czasów panowania Vin i Elenda. I wiele, wiele więcej!

Agnieszka Michalska

Meekhan

A właściwie Imperium Meekhańskie, czyli państwo stworzone przez Roberta M. Wegnera, autora fenomenalnej serii fantasy, którą pokochałam całym swoim sercem i do której wracam z regularnością godną grypy (czyli przynajmniej dwa razy w roku!) Świat Opowieści z meekhańskiego pogranicza nie wydaje się być szczególnie wymyślny, przynajmniej pod względem  geografii, w granicach Imperium znajdują się bowiem górskie szczyty, w które zapuszczają się tylko najodważniejsi, trawiaste stepy, gdzie ważny jest rączy wierzchowiec i dobry łuk, nieprzebyte pustynie oraz portowe miasta, pełne mętów, szumowin i złodziejaszków. Śmiało można powiedzieć, że to nic ciekawego, przecież dokładnie takie same krajobrazy można zobaczyć w naszym świecie, prawda?

To jednak nie o widoki chodzi, najważniejszy w tej serii jest bowiem klimat tych miejsc i kultura ludów, które je zamieszkują. Zwłaszcza, że o ile stolica i centrum Imperium są dość spokojne i nudne i to pogranicze kraju jest miejscem, w którym mieszają się różne kultury, siłą rzeczy dzieje się zatem najwięcej. W cichości duszy marzę o dołączeniu do Szóstej Kompani Szóstego Pułku Górskiej Straży w ich górskich marszach, przedzieraniu się przez zasypane szlaki i zdobywaniu chwały, równie mocno chciałabym puścić się galopem przez wschodnie stepy, iść z wiatrem na wyścigi na najlepszym wierzchowcu, jakiego można kupić, ukraść lub zdobyć w walce. Usiąść przy ognisku w obozie Wozaków, by posłuchać ich opowieści lub poznać zwyczaje pustynnego ludu Issaram. Poszwendać się ulicami portowych miast, może pojawić się na jakimś szlacheckim balu lub nabożeństwie ku czci Reagwyra.

Świat Harry’ego Pottera

Jestem w tym wieku, że śmiało mogę powiedzieć, że dorastałam razem z chłopcem o charakterystycznej bliźnie na czole. Pierwszy tom jego przygód trafił do mnie, gdy miałam ledwie dziesięć lat, i wsiąknęłam w ten świat na dobre, w głębi ducha wciąż marząc o tym, że gdzieś zgubił się urzędnik, który miał uświadomić moich rodziców, że nie jestem mugolem, a moim przeznaczeniem jest nauka w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Niech pierwszy rzuci we mnie śnieżką ten, kto nie miał nigdy ochoty przejść przez barierkę pomiędzy peronem dziewiątym i dziesiątym na King’s Cross, by wsiąść do pociągu, w którym przemiła kobieta sprzedaje  wszelkiej maści łakocie.

Przyznaję się bez bicia, jestem łasuchem – z chęcią wzięłabym udział w uczcie odbywającej się w Wielkiej Sali, odnalazła drogę do kuchni i poprosiła skrzaty domowe o prowiant na wypad do Hogsmeade, gdzie bez wątpienia wpadłabym w szał zakupów i wydała wszystkie swoje galeony na słodycze w Miodowym Królestwie i śmieszne gadżety w Sklepie Zonka. Nie pogardziłabym też wypadem na Pokątną, w celu odwiedzenia kilku sklepów, a znając mnie, na górze listy byłaby bez wątpienia księgarnia i sklep Wesleyów, a zaraz potem Lodziarnia Floriana Fortescue i Magiczna Menażeria, bo zawsze chciałam mieć własną sowę. Sklep Olivandera naturalnie wzbudziłby we mnie najwięcej emocji. Zastanawialiście się kiedyś, co twórca różdżek powiedziałby na temat tej jednej, która was wybrała? Ja często. Na dodatek, gdy zmęczy mnie zgiełk czarodziejskiego świata, zawsze mogę uciec na kilka godzin do mugolskiej kawiarni. 

Alagaësia 

W zestawieniu literackich światów, które chcielibyśmy odwiedzić nie mogło też zabraknąć krainy, gdzie toczy się akcja cyklu Dziedzictwo, w którym główną rolę gra chłopiec imieniem Eragon oraz jego smoczyca, Saphira. Na korzyść tego miejsca przemawiają nie tylko latające i ziejące ogniem gady (nawet jeśli jest ich niewiele, a ich populacja dopiero zaczyna się odradzać), ale też magia i mnogość znanych nam z innych utworów fantasy ras: krasnoludów oraz elfów, a nawet kotołaków. Z chęcią poświęciłabym kilka lat życia na badanie ich zwyczajów i kultury, zagłębianie tajników wiedzy, a może nawet zostanie Smoczym Jeźdźcem.

Nie ukrywam, że niezwykle spodobała mi się idea pradawnej mowy, czyli języka pozwalającego nie tylko porozumiewać się z elfami i panować nad magią, ale też uniemożliwiającego kłamanie w nim. Zastanówcie się, o ile ciekawsze byłoby nasze życie, gdyby każde rozminięcie się z prawdą wymagało od nas lingwistycznych popisów, dyplomatycznych trików oraz sporej dawki kreatywności. Z drugiej zaś strony, zawsze istniałaby możliwość zadania takiego pytania, że nie sposób byłoby się z niego wykręcić. Świat wręcz idealny dla prawników!

Świat Gry o tron

Westeros i Essos to miejsca, w których na próżno szukać elfów, krasnoludów czy innych fantastycznych ras, nie da się jednak ukryć, że oba te kontynenty stanowią niemałą gratkę dla badaczy wszelkich kultur oraz… polityków i szpiegów. Pierwsi odnajdą się najlepiej w dzikim, pozornie mniej cywilizowanym Essos, gdzie będą mogli obserwować, jak funkcjonuje społeczeństwo, w którym większość stanowią niewolnicy i jak wygląda obalanie takiego ustroju oraz próby zmieniania go na bardziej cywilizowany przy pomocy ognia i kilku tysięcy mieczy własnych żołnierzy.

Jeśli zaś w naszym świecie nie ma pracy dla ludzi z waszym wykształceniem, to zawsze możecie spróbować odnaleźć się w politycznych i dyplomatycznych realiach Westeros. Problem polega jednak na tym, że mało zaradny przedstawiciel tych zawodów jest trochę jak saper – myli się zatem tylko raz, ponieważ bez głowy trudno popełnić kolejne błędy. Zawsze można też zostać szpiegiem, ten wybór ścieżki kariery skutkuje całkiem przyzwoitymi zarobkami lub darowanymi winami, wymaga jednak umiejętności niezbędnych do wtopienia się w tłum lub pozyskania czyjegoś zaufania. Jeśli jednak boicie się o swoje życie, to z otwartymi ramionami powita was północ i Czarna Straż albo tereny za Murem. Też wam nie pasuje? Nie moja wina, że to dość niebezpieczne miejsce.

Martyna Halbiniak

Exit mobile version