Pierwszą zaletą 1000x połącz jest to, że książka ma wyrywane kartki, co przekłada się na wygodę w zabawie. Dodatkowo gruby, biały papier nie prześwituje. Kartki są nadrukowane tylko z jednej strony, dzięki czemu nie musimy się martwić podczas używania flamastrów. Co sto punktów zmienia się kolor kropek, które musimy połączyć, nie dostaniemy zatem oczopląsu. Przez urozmaicenie barw wzrok nie męczy się tak mocno jak wtedy, kiedy mamy same odcienie czerni.
Kropki nie zawsze biegną w sposób intuicyjny. Postanowiłam zasiąść do zabawy bez podglądania, przez co kilka razu udało mi się zgubić, aczkolwiek tylko na małą chwilkę. Moim zdaniem jest to plus, ponieważ musiałam się skupić. Gdyby łączenie kolejnych punktów było zbyt proste, szybko wkradłaby się nuda! Zdecydowałam się zastosować dwie metody. Najpierw prowadziłam kreski odręcznie ołówkiem (tu zaznaczę, że warto swoje narzędzie wcześniej dobrze naostrzyć), później spróbowałam połączenia czarnego cienkopisu i linijki. Oba sposoby się sprawdziły, co dowodzi, że można wypełnić arkusze 1000x połącz wieloma metodami. Nieważne czy pod ręką znajduje się akurat ołówek, długopis, cienkopis czy kolorowe kredki. Liczy się tylko relaks i wyobraźnia. Warto przetestować kilka metod, a nawet łączyć je ze sobą, bo szans mamy aż dwadzieścia (tyle arkuszy znajduje się w jednym wydaniu). Uważam, że łączenie kropek to doskonała aktywność dla tych, którzy nie odnajdują się w kolorowaniu. Ja z pewnością bawiłam się świetnie!